Niedawne doniesienia o brutalnych aktach przemocy w szeregach armii ponownie kierują moją uwagę na mroczne oblicze instytucji, które z założenia mają chronić i służyć społeczeństwu. Przemoc, mobbing, molestowanie – to nie są odosobnione przypadki, lecz symptomy głęboko zakorzenionych problemów systemowych.
Badania przeprowadzone w polskiej armii w 2009 roku ujawniły, że ponad 30% kobiet-żołnierzy doświadczyło mobbingu, a 6% padło ofiarą molestowania seksualnego. Kolejne 12,6% było świadkami takich zachowań. Te statystyki są przerażające i pokazują skalę problemu, który jest często bagatelizowany lub ukrywany pod płaszczem wojskowej dyscypliny.
Nie możemy ignorować faktu, że instytucje oparte na hierarchii i sile sprzyjają powstawaniu patologii. Kultura militarna, z jej naciskiem na posłuszeństwo i dominację, często prowadzi do nadużyć władzy i przemocy wobec słabszych. Przykładem tego jest zjawisko “fali” w Ludowym Wojsku Polskim, gdzie młodsi stażem żołnierze byli systematycznie poniżani i maltretowani przez starszych kolegów. W latach 1957–1966 w Śląskim Okręgu Wojskowym odnotowano 172 próby samobójcze wśród szeregowych, z czego 87 zakończyło się śmiercią.
Podobny mechanizm hierarchiczności i podporządkowania możemy zaobserwować w patriarchalnych strukturach społecznych, w których dominacja, posłuszeństwo i autorytaryzm są kluczowymi elementami organizującymi relacje międzyludzkie. W takich układach mężczyźni często sprawują kontrolę nad kobietami i dziećmi, a stosowanie przemocy bywa traktowane jako „naturalna” metoda egzekwowania autorytetu. Tak jak w wojsku wyższa ranga może usprawiedliwiać nadużycia wobec podwładnych, tak w społeczeństwie patriarchalnym normy kulturowe często legitymizują przemoc domową jako element dyscyplinowania rodziny. To sprawia, że żołnierze i funkcjonariusze, przesiąknięci militarnym podejściem do władzy i podległości, mogą w łatwiejszy sposób przenosić te wzorce na życie rodzinne.
Przemoc w armii nie kończy się jednak na koszarach. Badania amerykańskie pokazują, że w przynajmniej 40% rodzin policjantów dochodzi do przemocy domowej, podczas gdy w populacji ogólnej odsetek ten wynosi około 10%. Choć brakuje podobnych badań dotyczących polskiego wojska, możemy przypuszczać, że problem ten nie jest nam obcy.
Musimy zadać sobie pytanie: czy szkolenie wojskowe, które uczy posługiwania się przemocą jako narzędziem rozwiązywania konfliktów, nie przyczynia się do przenoszenia tych wzorców do życia codziennego? Czy nie jest tak, że żołnierze, którzy na co dzień obcują z przemocą, zaczynają traktować ją jako normę, również w relacjach z najbliższymi?
Nie możemy dłużej udawać, że problem nie istnieje. Potrzebujemy gruntownej reformy systemu szkolenia wojskowego, która będzie kładła nacisk na wartości humanitarne, empatię i rozwiązywanie konfliktów bez użycia siły. Musimy również zapewnić wsparcie psychologiczne dla żołnierzy, aby pomóc im radzić sobie z traumami i stresem, które mogą prowadzić do agresywnych zachowań.
Przemoc rodzi przemoc. Jeśli nie przerwiemy tego cyklu, będziemy świadkami kolejnych tragedii, zarówno w armii, jak i w życiu cywilnym. Pacyfizm nie jest utopią, ale koniecznością, jeśli chcemy żyć w świecie, w którym przemoc nie jest akceptowalnym rozwiązaniem.
Musimy dążyć do świata, w którym dialog zastępuje broń, a współczucie – nienawiść. To jedyna droga do prawdziwego pokoju i bezpieczeństwa.