Bombardowanie szpitala dziecięcego w Kijowie

Ostatnie wydarzenie z Kijowa, gdzie rosyjski pilot dokonał brutalnego bombardowania szpitala dziecięcego Ochmadyt, to kolejny dowód na to, jak wojna zrywa wszelkie zasłony moralności i humanitaryzmu. Dwie ofiary śmiertelne, 32 rannych – to tylko liczby, za którymi kryją się ludzkie tragedie, niewinne życie zniszczone w mgnieniu oka.

Nie możemy oszukiwać się, że istnieje coś takiego jak humanitarna wojna. Przemoc, okrucieństwo, brak jakichkolwiek standardów – to nie są wyjątki, to reguła. Każdy konflikt zbrojny, bez względu na jego „słuszne” powody, kończy się tak samo: śmiercią niewinnych, rozbiciem rodzin, zniszczeniem miast.

Czyż nie jest to ostateczny dowód na to, że humanitaryzm w kontekście wojny to iluzja? Zamiast marnować miliardy na zbrojenia, powinniśmy inwestować w pokój – w dialog, edukację, działania zapobiegające konfliktom. Inaczej będziemy świadkami kolejnych tragedii, takich jak ta w Kijowie, które stają się „naturalnym” wynikiem naszych zaniedbań.

Nie zapominajmy o ofiarach, ale też nie oszukujmy się – one nie były przypadkiem, lecz konsekwencją tego, co nazywamy wojną. Każdy pocisk, każda bomba to porażka ludzkości. Musimy to powtarzać, bo tylko wtedy mamy szansę przerwać ten cykl przemocy.

Patrząc na tragedię w Kijowie, uświadamiam sobie, jak kruche są wartości, które próbuje się nam sprzedawać pod płaszczykiem „moralnych” działań wojennych. Kiedy giną niewinne dzieci, każdy argument za wojną traci sens. Ta wojna, jak każda inna, to bezsensowne okrucieństwo, za które płacą ci, którzy nie mają nic wspólnego z politycznymi ambicjami przywódców.

Pacyfizm nie jest słabością, ale jedyną rozsądną odpowiedzią na ten horror. W obliczu takich tragedii musimy głośno mówić, że żadne cele nie usprawiedliwiają przemocy. Musimy walczyć o świat, w którym dialog zastępuje bomby, a współczucie zastępuje nienawiść. To nie jest utopia, to konieczność, jeśli chcemy, by przyszłe pokolenia żyły w świecie bez takich koszmarów, jak ten, który rozegrał się w Kijowie.